Pandemia i siedzenie w domu nie zagraża naszemu związkowi, my mamy swoją „pandemię” od 35 lat

1 października, 2020



Wyjątkowe małżeństwo prowadzące wspólnie biznes, który jest pasją, a każdy projekt jest traktowany jak nowe dziecko. Razem pracujecie, razem bawicie się, razem odpoczywacie… a Wasi przyjaciele mówią, że taka miłość jak Wasza nie zdarza się często. Ludzie z charakterem, ludzie na których warto się zapatrywać.



Dorota Zawadzka – żona, matka, bizneswoman. Kobieta spełniona życiowo, zawodowo. Jak to się robi, że pracując razem z mężem  i będąc ze sobą wciąż przez tyle lat, nie znudziliście się sobą?

W tym roku obchodziliśmy 35 lecie ślubu, znamy się od 16 roku życia. Przez te wszystkie lata prowadziliśmy wspólnie wiele biznesów, i jak widać jakoś nam się to udaje. Jesteśmy szczęśliwi ze sobą. Pandemia i siedzenie razem w domu nie zagraża  naszemu  związkowi, my mamy swoją „pandemię” od 35 lat (śmiech). 

Co do biznesu, staramy się go robić dobrze, ale po kilku latach, gdy coś zaczyna funkcjonować na dobre,  zaczyna nas kusić i szukamy zmian, dodatkowych wyzwań. Mieliśmy sklep spożywczy, stwierdziliśmy, że to zbyt mało, więc może nieruchomości. Nieruchomości i sklep to znów zbyt mało jak dla nas, to może coś zbudujmy. Zaczęliśmy współpracę miedzy innymi z naszym przyjacielem Edmundem Kamieniem z Teko. Domki jednorodzinne, blok… no i znów kolejny pomysł – kupujemy kamienicę przy krakowskim rynku. 

Zapomniałam o najważniejszym, naszym kochanym klubie sportowym. Prowadziliśmy go przez 9 lat. Wybudowaliśmy budynek, a rynek zaczął dopytywać o możliwość wynajmu pod klub sportowy. No i stało się, dlaczego ktoś a nie MY? Nie mając wiedzy i umiejętności stworzyliśmy  siłownię wraz z salą fitness i strefa SPA. Zdobyliśmy wielkie doświadczenie zarówno  w  sferze sportowej  jak również prowadzeniu tego typu biznesu. Co najważniejsze, poznaliśmy wielu cudownych ludzi. Zdobyliśmy wielu przyjaciół, z którymi utrzymujemy relacje do dziś. To miejsce stało się  częścią nas. Trzy lata temu jednak sprzedaliśmy lokal, co było dla mnie wielkim przeżyciem, bo kochałam ten Klub i naszych Klubowiczów. Gdy się żegnaliśmy, wszyscy płakali. Nie przesadzam wszyscy …ja, mój mąż, nasi trenerzy i instruktorki a również i nasi Klubowicze.

Cały czas tworzycie coś nowego. Czy macie już jakiś nowy pomysł, który ma szansę na realizację w najbliższej przyszłości?
Wymyśliliśmy coś w rodzaju „imprezowni” w plenerze, z przeznaczeniem  na eventy czy wesela poza Krakowem. Chcemy odejść od standardowego murowanego domu weselnego. To ma być coś innego, wyjątkowego. Mamy już wstępnie upatrzone miejsce, przyglądamy się temu biznesowi, mamy dla kogo go tworzyć. Nasza córka skończyła turystykę i rekreację na krakowskim AWF. Ma ukończone kursy i szkolenia pod kontem organizacji wesel, więc jest szansa, że nie będziemy musieli znów wszystkiego uczyć się sami. Byliśmy w kilku miejscach na naszych pięknych Mazurach, gdzie przyglądaliśmy się takim inwestycją, rozmawialiśmy z właścicielami, i coraz bardziej chce nam się chcieć. 

Oboje z mężem niespokojne duchy, czy tylko Ty Dorotko?
Zdecydowanie oboje jesteśmy niespokojni, choć Krzysztof jest Wagą więc waży moje pomysły (śmiech). Ja często zrobiłabym coś na „spontanie”, a On mnie troszkę sprowadza na ziemię. Po tylu latach nauczyłam się właśnie tego, i jeśli Krzysztof zaczyna być na coś napalony, potrafię powiedzieć „ powolutku Wago… zważmy to jednak”. Odpukać, nie zdarzył nam się żaden chybiony biznes. Oczywiście było wiele kłopotów, ale razem łatwiej się z nich wychodzi. 

Dorotko wróćmy do tematu apartamentów, bo to chyba coś, co teraz  jest dla Was najważniejsze.
To już ponad 12 lat minęło, od momentu kiedy podjęliśmy decyzje o zakupie wraz ze wspólnikiem, imiennikiem męża, kamienicy na ulicy Bonerowskiej 5 w Krakowie. Remont i uregulowanie stosunków prawnych zajęło nam kilka lat. Ta kamienica była w stanie opłakanym. Ogrom pracy i zaangażowania doprowadził do tego co widać dziś. Trwało to prawie 5 lat, by wreszcie mogli pojawić się pierwsi goście. Jesteśmy dumni z naszych apartamentów, tym bardziej że w naszej kamienicy mieszkał sławny pisarz  Stanisław Lem. Świadczy o tym tablica pamiątkowa oraz historie z jego życia znane w całym świecie. To w tej kamienicy pisał swe dzieła, to tu zjeżdżają się w rocznicę jego śmierci osoby zakochane w jego twórczości.  Dla nas wyjątkowo cenny jest wpis w księdze pamiątkowej, złożony przez  żonę Stanisława Lema i jego syna, którzy byli gośćmi specjalnymi na otwarciu kamienicy. A odnosząc się do pandemii która dotyczy nas wszystkich, odczuliśmy znacznie to co się dzieje na świecie i u nas w Polsce. Podobno Kraków i Wrocław to miasta, które najbardziej odczuwają brak turystów szczególnie tych zagranicznych. W normalnych warunkach okres od maja do końca września był okresem, gdzie mieliśmy 100 procentowe obłożenie  miejsc. Teraz jest zupełnie inaczej. Czekamy na gościa, który rezerwuje miejsce z dnia na dzień. Liczyliśmy, że będzie to krótki incydent, ale zapowiada się inaczej. 

Cały czas rozmawiamy o biznesie, ale przecież TY masz wiele pasji.
Jak widzisz przyjechałam do pracy na rower erze. Jeżdżę dużo, i bardzo to lubię. Jak był klub, to ćwiczyliśmy z naszymi klubowiczami. Był on specyficznym miejscem, mimo wielkości i 600 klientów dziennie, był wbrew pozorom klubem bardzo rodzinnym. 

Lubię pilates, siłownię a Krzysztof do tego biega.  Poza tym uwielbiamy podróże. Zwiedziliśmy kawał świata. Filipiny, USA, Wietnam. Azja to nasz ulubiony kierunek, ta kultura, Ci ludzie… niesamowite. Nasze dzieci mimo, że są całkiem dorosłe (syn 32 i córka 25 lat), chętnie z nami podróżują. Widać jesteśmy całkiem fajnymi rodzicami (śmiech). W weekendy staramy się nie siedzieć w domu, wyjeżdżamy w te miejsca dalsze i bliższe, ale zawsze ciekawe. Jesteśmy niestety skrzywieni zawodowo. Mimo odpoczynku, przyglądamy się otoczeniu, począwszy od obsługi po łóżko w którym będziemy spać tej nocy. Te nasze wyjazdy to spora doza nauki, z której czerpiemy i korzystamy w naszych apartamentach. Uwielbiam też  tańczyć. W ubiegłym roku udało mi sie wraz z 10 przyjaciółkami polecieć na  Kubę i poćwiczyć salsę. Mam cudowną  grupę  dziewczyn, które podobnie jak ja uwielbiają „zdobywać nowe lądy i nowe przygody”. 

Wiem, że wśród Waszych pasji są też narty?
O tak. Narty to wielka pasja moich dzieci i Krzysztofa. Ja jeżdżę, zjadę z każdej czarnej trasy ale w stylu jakiego nie chcesz widzieć. Nie mam oporów, ale moja technika może być zaliczona do tych bardzo oryginalnych, a edukować się nie chcę (śmiech).

Gdybym miała Wam czegoś życzyć, co by to było?

No chyba tego, bym mogła wrócić do podróży. Tego mi bardzo brakuje

Dorotko, w takim razie życzę Wam, byście jak najszybciej spełnili kolejne podróżnicze marzenia. Życzę Wam również wielu klientów, którzy uwolnieni ze szponów pandemii wrócą do Krakowa. Jesteście ludźmi którzy prowadzą biznes z sercem, dlatego warto do Was przyjeżdżać. Piękne miejsce tuż przy rynku, cudowni gospodarze, czego więcej potrzeba… Bardzo Dziękuję Ci za rozmowę.

Tekst :
Anna Czech
Wydawca "Ludzie z Charakterem"