„Mamusiu ja chcę żyć”

31 października, 2020


Cierpienie i morze wylanych łez jakie dał jej los dziś wywołują łzy radości i szczere wzruszenia jej czytelników. Jak to możliwe? Posłuchajcie prawdziwej historii cudu…

ALICJA WENDEKIER
matka, pisarka, poetka, mówca motywacyjny, dyrektor Teatru




– Państwa syn ma białaczkę…

Te cztery słowa były jak granat wrzucony w sam środek mojego uporządkowanego życia. Jakiś czas wcześniej (miesiąc, może dwa), pomyślałam sobie przed zaśnięciem, że gdyby coś się nagle stało, to chybaby mi serce pękło.
Naprawdę tak pomyślałam.

I wiecie co?

Ta wrażliwa mimoza z duszą poetki, którą wtedy byłam, ufająca całemu światu z naiwnością dziecka – DAŁA RADĘ!
Momentami słaniałam się na nogach ze zmęczenia, przerażenia i ciągłego stresu, ale dałam radę! Więc jeśli myślisz, że Twoje problemy są za duże, to posłuchaj mojej historii. Zapewniam Cię, że zmienisz zdanie i zaczniesz żyć na nowo. 

Mimo trudnych czasów, zaczniesz żyć i doceniać to co masz.Mój syn nie miał jeszcze pięciu lat, kiedy usłyszeliśmy tę straszną diagnozę. Wtedy zaczął się koszmar…

Mati nie reagował na chemioterapię… Przestał chodzić, bo praktycznie nie miał już mięśni, przestał mówić, bo nie miał już siły… Był żywiony pozajelitowo… Łzy płynęły po moim sercu, bo nie wolno im było płynąć po twarzy.

Czy tak wygląda umieranie?

Na wątłe serce matki, to zdecydowanie za dużo. Jak to znieść? Jak ustać na nogach, kiedy w życiu zawierucha? Czułam się jakbym stała naga i bosa na ostrym mrozie. Nic wtedy nie było ważniejsze niż życie synka… Nic…

Pewnego dnia do izolatki w której leżał mój synek weszła pani ordynator.
Była to starsza kobieta z wiecznie zatroskaną miną, z siwymi włosami upiętymi w kok. Zawsze mówiła bardzo cicho. Lekarze, pielęgniarki i pacjenci mówili na nią „Matka Boska Nowakowska”.

Podeszła do mnie bardzo blisko i obejmując mnie powiedziała:

 – Zrobiliśmy już wszystko co było w naszej mocy. Teraz pozostaje już tylko czekać.

Nie miałam siły powiedzieć ani słowa. Nawet nogi nie miały siły się pode mną ugiąć. On już nie chodził, mięśnie zaczęły mu zanikać, prawie nie mówił, ale walczył! Walczył do jasnej cholery!!! Tak bardzo chciał żyć i ja, tak bardzo chciałam, żeby żył dla mnie i żebym ja żyła dla niego. Jeszcze nie tak dawno nosiłam go pod swoim sercem. Bez niego moje serce też by umarło…

Przestałam chodzić do kościoła. Nie chciałam skomleć na ołtarzach.
Położyłam Bogu, jego drobne ciałko na progu bram niebieskich i czekałam
z nadzieją, że ich jeszcze teraz dla niego nie otworzy.”

To cytat z książki, którą napisałam wiele lat później, bo wcześniej zupełnie nie byłam w stanie o tym myśleć a tym bardziej pisać. To powieść oparta na faktach pod tytułem „Mamusiu ja chcę żyć”. Książki, która miała wszystko podsumować i zakończyć, ale paradoksalnie, to właśnie ta powieść stała się dla mnie początkiem czegoś niezwykłego, co odmieniło moje życie i nadało mu głęboki sens. Napisałam ją po to, żeby się oczyścić i pozbyć tych strasznych wspomnień.

Pisałam dla siebie. To było moje katharsis. Dziś dzielę się nią z innymi,
aby dać świadectwo, aby nauczyć innych jak wziąć raka za rogi i co naprawdę znaczy miłość matki do dziecka.

Wierzycie w cuda?

Ja kiedyś nie wierzyłam, ale teraz już wierzę, bo cudów w moim życiu było  przynajmniej kilka. Mati przeżył i to jest mój największy CUD. Jednak to wcale nie koniec naszej historii.

Zupełny przypadek sprawił, że pewnego dnia do mojego biura przyszła Pani prezes lokalnej fundacji. Przyszła po to, aby podsumować imprezę charytatywną, którą właśnie wspólnie zrobiłyśmy.

– Wiesz Alunia nie każdemu możemy pomóc a ludzi cierpiących jest mnóstwo.
– Wiem Tereniu, sama to przeszłam. Nawet napisałam o tym książkę.

Spojrzała na mnie z ogromnym zdziwieniem.

Od tej rozmowy wszystko się zaczęło.

Pani prezes poprosiła o przesłanie pliku z książką. Przeczytała ją w nocy (ponad 200 stron). Rano na mailu znalazłam od niej trzy słowa:

„ALICJA JESTEŚ WIELKA”

Poczułam się dziwnie, bo wcale tak o sobie nie myślałam. Byłam dumna z tego, że dzięki sile psychiki i determinacji dałam radę.  Jednak tej nocy stał się kolejny cud, bo wzruszona i zapłakana Pani prezes, na co dzień twarda Pani mecenas, powiedziała, że moją powieść koniecznie trzeba pokazać światu, bo ona pomoże innym ludziom. Ta powieść pokazuje, że można
z tym cierpieniem sobie poradzić, że można wygrać tę straszna walkę.
Kiedy lekarze są bezsilni, to psychika i wola życia potrafią utrzymać przy życiu.

Decyzja zapadła niemal natychmiast: Fundacja wyda moją książkę.

Byłam oszołomiona…

Aby zebrać środki na jej wydanie zorganizowano koncert. Niesamowity koncert, bo ludzie którzy na niego przyszli, uwierzyli Pani z Fundacji na słowo. Uwierzyli, że to co napisałam jest niezwykłe i chwyta za serce. Byłam w szoku, kiedy zobaczyłam wypełniającą się ludźmi salę teatru i balkon. Gwiazdą tego niezwykłego wieczoru był Jacek Borkowski, a jego występ był o tyle znamienny, że dwa miesiące wcześniej jego żona umarła na białaczkę. Widzowie słuchali również fragmentów mojej książki  i nie kryli łez. Kiedy konferansjer przedstawił mnie jako bohaterkę wieczoru, wtedy drżącym głosem powiedziałam, że to nie ja jestem tu bohaterką. Podeszłam do mojego, dorosłego już syna, który cały zapłakany siedział w pierwszym rzędzie. Podeszłam, objęłam go czule a do mikrofonu powiedziałam, łamiącym się ze wzruszenia głosem:

 ” – Proszę Państwa, to jest Mateusz…”
Nagranie TV z tego koncertu jest dostępne na moim fanpage’u.
Ten magiczny wieczór zgromadził wystarczające środki, aby wydać moją książkę. To był rok 2017. Od tamtej pory książka doczekała się kilku wznowień, zbierając świetne recenzje. Oto dwie z nich, które mnie szczególnie ujęły za serce:

JADWIGA TRACZ napisała:

Książka w tym okrutnym świecie, gdzie wiecznie gdzieś pędzimy kazała mi się zatrzymać, stanąć, przemyśleć, ” przetrawić” to wszystko. WIELKI SZACUN DLA AUTORKI. Mam tylko jedno zastrzeżenie: za mała czcionka przy wielkiej ilości wylanych łez nad każdym rozdziałem. Ciężko czyta się z zamazanymi oczami. Ta książka pozostanie na zawsze w moim sercu. Nie jest taką z typu przeczytałam – zapomnę. Fragment ze strony 169 zawiśnie w formie magnesu na mojej lodówce.

PS Jadzia dotrzymała słowa. Taki magnes powstał i wisi na kilku lodówkach ludzi, których łączy jedno: empatia. Na mojej lodówce też wisi, bo dostałam go od niej w prezencie 🙂

JUSTYNA TUROWSKA napisałam mi:

Pani Alicjo, dwa dni zajęło mi czytanie Pani książki. Z moim uwielbieniem do czytania byłam gotowa pochłonąć ją w jeden dzień, jednak ciężko czytać, kiedy serce pęka na samą myśl co Pani przeżyła… Pełno wylanych łez, ale jestem gotowa polecić znajomym tą pełną wzruszenia historię pisaną przez życie. Na bardzo długo zostanie mi ona w pamięci. Prawdę mówiąc nie chcę jej zapominać. To prawdziwa lekcja życia, która uczy nas siły i wiary.

Tych recenzji jest dużo więcej, zapraszam na mój autorski profil, aby przekonać się jakie wrażenie wywiera moja powieść na czytelnikach.

Konsekwencją tego, był kolejny cud. We wrześniu tego roku, miało miejsce niezwykle zaskakujące dla mnie zdarzenie. Wydawnictwo W.A.B. opublikowało w mediach społecznościowych post:

Jedna ulubiona książka…
Co byście sobie zostawili
?

Nawet nie wiedziałam, że ten post jest, zanim… zanim nie zostałam tam oznaczona i to kilkakrotnie. Byłam oszołomiona i szczęśliwa. Moje książki znalazły się obok wybitnych dzieł. Nawet teraz, kiedy to mówię, czuję dreszcze. To dla pisarza ogromny zaszczyt. Jestem wzruszona… Szczerze wzruszona. Dla mnie to tak, jakbym dostała Nagrodę Nobla od moich czytelników.

Cudowne uczucie 🙂

Na początku 2020 r. wydałam drugą część powieści „Mamusiu ja chcę żyć”, już fabularyzowaną pod tytułem „Nie szukałam a znalazłam” w przygotowaniu jest tom trzeci „Skaleczona miłość” oraz powieść fantasy ” Ven”, część 1 ” Platforma bytu„. Moje powieści prozatorskie przeplatam poezją, którą tworzę już od ponad trzydziestu lat. Oto jeden z moich wierszy. Szczególnie mi bliski:

Szłam… a przy drodze spały anioły…
tak cicho i lekko…
Zamknął oczy księżyc stary…
uśmiechał się cierpko…
Wiatr – złośliwiec, plątał włosy…
nie pytał, czy może…
Zimne krople po mej twarzy opadały co dzień…
Czy to deszcz? Czy łza bolesna?
… niebo czyste całkiem…
Tylko moje małe serce… raz po raz mi załka…

Jako pisarka i poetka nieustannie tworzę, generując nowe treści, pisząc o swoich wartościach, a jednak ciągle było mi czegoś brak. Pomoc i wsparcie jakie kiedyś otrzymałam od ludzi powodowały, że czułam dług wdzięczności za ich empatię. Ale impuls, aby to zmienić, wyszedł od moich czytelników, którzy naciskali mnie, aby otworzyć swój kanał video i dzielić się z innymi tym co mi w duszy gra.

Dokładnie 8 marca 2020 r. wyemitowałam pierwszy film na moim kanale na YouTube. Co tydzień nagrywam i wrzucam tam kolejne filmy w których wspieram ludzi i motywuję. Dzielę się  swoim doświadczeniem i pozytywną energią. 

Oto kilka wybranych tytułów: Weź raka za rogi, Jak nie zwariować w czasie zarazy?, Ludzie gadają a Ty rób swoje, Historia motywacyjna, Przestań się bać, Nie ma rzeczy niemożliwych i wiele innych.

Często trafiają do mnie ludzie, którzy znają moją historię, czytają moje książki i oglądają moje filmy, dlatego dzwonią lub przychodzą do mnie po prostu po to, żeby się wygadać. Żeby naładować akumulator, żeby dostać ode mnie dobrą energię.

Moje życie zmieniło się o 180 stopni i wiecie co? Ja dopiero teraz czuję, że naprawdę żyję 🙂

Moja pasja była odkładana na półkę przez całe lata, bo zawsze coś, bo praca, bo dom, bo rodzina. Wy pewnie też tak macie. A kiedy jest pora na spełnianie marzeń? No właśnie! Trudne pytanie? Wcale nie trudne! Najlepsza pora jest dziś! Ja już przestałam, szukać wymówek. Już najwyższa pora zacząć żyć pełną piersią.

Czasy są trudne, więc tym bardziej warto zrobić to dla siebie i poukładać sobie w głowie i w sercu najważniejsze sprawy. Najpiękniejsze rzeczy właśnie tam mają swój początek, niestety te najgorsze również.

Ty wybierasz i nikt nie zrobi tego za Ciebie. Ja mam wrażenie, jakbym po latach obudziła się do życia z głębokiego snu. Byłam trybikiem w  maszynie, korpoludkiem, godząc się na to wszystko. Dziś sama kreuję swoją rzeczywistość.

Trzymam za Was mocno kciuki, bo chcę, żeby i Wam się udało. Przytulam Was ciepło

Alicja

Tekst :
Alicja Wendekier
matka, pisarka, poetka, mówca motywacyjny, dyrektor Teatru