Odpowiednia analiza strategii – Czyli do Twarzy Ci w nowym starym Golfie.

18 maja, 2021

Poszukując swojej drogi!

Większość z nas, niemal każdego dnia zadaje sobie pytanie: Czy to co robię jest dla mnie właściwe? Czy dzięki temu będę w stanie osiągnąć więcej lub czy przypadkiem nie spotka mnie strata? Czy moi bliscy skorzystają na tym, że zrobiłem to czy tamto.
Skąd bierze się ten proces? Nasza natura jest tak skonstruowana, że zmusza nas to ciągłego poszukiwania dla siebie drogi do bycia szczęśliwszym.

Zmiana kursu czy stały kurs?

Każdy z nas jest inny, ma inne potrzeby i priorytety. Inny charakter.
Wielu z nas wydaje się, że aby coś zmienić w swoim życiu w dążeniu do sukcesu musimy za każdym razem dokonywać rewolucji w podejściu do wielu ważnych spraw.

Są jednak tacy, którzy potrafią stworzyć na tyle skuteczną i uniwersalną drogę do sukcesu, że nie wymaga ona zmiany, ale jedynie odpowiednich korekt.

Takie podejście pozwala na przeprowadzanie dobrze przemyślanych zmian, bez konieczności eksperymentów, których efekt nie zawsze jest przewidywalny.

Ktoś powie: Brak zmian lub nieznaczne korekty strategii nie mogą doprowadzić do sukcesu w długim okresie czasu. Czyżby?

Sięgnijmy po przykład z biznesu…

W poszukiwaniu „Świętego Graala”

Dziś, kiedy z każdym dniem czas nabiera większego rozpędu, coraz więcej firm stosuje strategię „ucieczki do przodu”: to co dziś jest dobre, jutro już wydaje się przestarzałe. Zaczynamy wpadać w spiralę „wyprzedzania” konkurencji i… samych siebie.

Produkujemy nowości do nowości, szatkujemy segmenty rynku na sub-segmenty sub-segmentów.

W konsekwencji, często oprócz samych twórców nowych produktów i pasjonatów danej kategorii produktowej, większość z nas na pierwszy rzut oka też już nie wie: czy ma do czynienia z najnowszą generacją, czy też może powstałą kilka miesięcy temu.

Opisywany powszechny pęd to wprowadzania nowości i zmian jest efektem… analizy ryzyk, działań konkurentów itd. Pomijając kwestie kosztów takiej strategii, wpadamy w pułapkę, z której jedynym wyjściem jest… wprowadzenie kolejnej nowości, bo przecież inni też to robią…

Tymczasem okazuje się, że co prawda kochamy nowości, to z drugiej strony, niczym legendarny inżynier Mamoń z filmu „Rejs” lubimy rzeczy, które już znamy …  

Paradoksalnie można to połączyć.

Warunek? Zróbmy właściwą analizę ryzyka, na podstawie, której przeprowadzimy rewolucję … raz na kilkadziesiąt lat, a potem, kiedy już będziemy posiadać odpowiedni produkt … na podstawie kolejnej analizy ryzyka podążajmy swoim tempem do długofalowego sukcesu.

Marką, która opanowała to niemal do perfekcji okazał się być Volkswagen, a zwłaszcza jeden z jego sztandarowych produktów.

Tak zmieniać, żeby wszystko zmienić.

Cała historia rozpoczyna się w zamierzchłych czasach, czyli w 1969 roku, kiedy Neil Armstrong wypowiedział słynne słowa: „To  mały krok dla człowieka, ale ogromny skok dla ludzkości”, to mówiąc, rozpoczął swój spacer po Księżycu.

Dokładnie w tym roku, przedstawiciele firmy Volkswagen rozpaczliwie poszukiwali rozwiązania, jak sprawić aby ich firma… nie przeszła do historii.

Sztandarowy produkt VW, na którym firma opierała swoją egzystencję powstał w latach 30tych XX wieku.
 Był znany i kochany na całym świecie. Różnie go nazywano: Garbus, Bug, Beetle. Jego konstrukcyjne geny dały początek innym modelom VW, jednak pod koniec lat sześćdziesiątych, konkurenci zaczęli znacząco „wyprzedzać” VW i w konsekwencji miłość konsumentów do produktów marki raptownie słabła.

Uznano, że biorąc pod uwagę obecną sytuację, jedynym wyjściem jest kompletna zmiana podejścia do produktu i klienta. Więcej, zarząd doszedł do wniosku, że produkt, który ma zastąpić legendę, sam musi stać się legendą.

Grupa klientów przyszłego „zbawcy” VW została zdefiniowana w dotychczas nieznany sposób. Uznano, że są to ludzie o średnich dochodach, którzy poszukują praktycznego nowoczesnego produktu, który z jednej strony nie musi bić rekordów przestronności, jednak powinien w komfortowych warunkach przewieźć  5 osób i ich bagaż. Innymi słowy, ma to być auto, które świetnie radzi sobie w mieście, ale jednocześnie oferuje odpowiedni komfort podczas długich podróży.

Samochód miał być względnie tani , ekonomiczny w eksploatacji i co ważne, miał się odznaczać niskim zużyciem paliwa.

Ten ostatni element okazał się niezwykle istotny, bowiem szalejący wtedy kryzys paliwowy i ceny paliwa szybujące do nieba dały się wszystkim bardzo we znaki.

Czytając opis wymagań ówczesnych klientów i założeń projektowych , można uznać, że trudno o bardziej konserwatywne podejście.

Musimy jednak pamiętać, że w tamtym czasie rynek z kilkoma wyjątkami oferował albo małe względne tanie, jednak niezbyt praktyczne z punktu widzenia rodziny samochody, albo też większe, jednak stosunkowo drogie i niezbyt ekonomiczne pojazdy.

Z tego względu, uznano, że istnieje ogromna szansa na zaanektowanie niszy… masowego rynku praktycznych samochodów.

Zadania zaprojektowania nowego samochodu podjął się jeden z czołowych światowych stylistów: Giorgetto Giugiaro, który we współpracy z inżynierami z VW stworzył … ponadczasowe rynkowe arcydzieło.

Nowością nie był jedynie kształt samego samochodu, który wyróżniał się ostrymi „krawędziami” (sam Giugiaro określił to jako: origami) i bardzo dużą powierzchnią przeszkloną, ale sposób zaplanowania przestrzeni. Polegało to na stworzeniu we miarę ograniczonych rozmiarach dużej przestrzeni pasażerskiej dzięki silnikowi poprzecznie zamontowanemu w stosunku do osi pojazdu ( w tamtym okresie, dominował trend montowania silników wzdłuż osi co wymuszało znaczące zwiększanie rozmiarów auta).

Długo rozważano, nazwę dla nowego auta. Uznano, że skoro jeden z modeli nazwa się już Passat, za chwilę miło pojawić się Scirocco to najnowszy model VW będzie nazywał się Golfstrom. Po namyśle, jednak skrócono tę nazwę i powstał … Golf.

Jest rok 1974. W tym roku reprezentacja Polski pod wodzą Kazimierza Górskiego zdobędzie brązowy medal na Mistrzostwach Świata w Piłce Nożnej, nieznany zespół ze Szwecji o nazwie ABBA wygra festiwal Eurowizji piosenką „Waterloo”, zaś rodzice Svena Hannawalda i Leonarda DiCaprio będą szaleć z radości z powodu narodzin wspaniałych synów. Dodatkowo rok 1974 zostanie określony jako rok, w którym narodziła się nowa klasa samochodów… klasa Golfa.

Motoryzacyjny świat oszalał. VW Golf stanowił odpowiedz na aktualne zapotrzebowanie rynku, pod względem rozmiaru, ceny, funkcjonalności i wyglądu. Co ciekawe, wygląd został uznany za nowatorski i atrakcyjny pod każdą szerokością geograficzną bez względu na panujące gusta.

Nagle okazało się, że można mieć kompaktowy samochód, który jest jednocześnie przestronny i funkcjonalny.

Jednak to nie koniec niespodzianek … Dwa lata po premierze VW prezentuje „rakietę”: Golfa GTI. Auto, które otwiera kolejną niszę: przystępnych cenowo samochodów posiadającą „duszę” sportowca.

Nagle okazało się, że nie trzeba wydawać góry pieniędzy na sportowe auto, bo można tym samym autem wozić dzieci do szkoły, pojechać na zakupy, a kiedy wyjedzie się na autostradę pokazać niejednemu Mercedesowi, BMW czy Alfa Romeo… tył swojego Golfa.

Jak zmieniać, żeby nic nie zmieniać

Co było dalej?

Zarząd VW uznał, że ludzie po prostu kochają koncept VW Golfa i nie należy im tej miłości ograniczać. Z tego względu przyjęto niezwykle rewolucyjną strategię … ewolucji modelu bez jakichkolwiek ryzykownych zmian zarówno samego konceptu, jak i kształtu.

Nie trzeba być znawcą motoryzacji, aby rozpoznać VW Golfa. Z drugiej strony, trzeba być znawcą motoryzacji aby rozpoznać konkretną generację. Obecnie mamy do czynienia z 8 generacją Golfa.

Co ważne, każda z generacji oferuje najnowsze rozwiązania techniczne, które w wielu przypadkach wyznaczają nowe standardy, jednak za każdym razem sam koncept auta, jego kształt i oferowane wartości pozostają niezmienne. Bo przecież Golf musi być Golfem.

Ryzykować czy nie ryzykować?

Tak przedstawia się historia pewnej legendy. Legendy, która do dnia dzisiejszego bije rekordy popularności – biorąc pod uwagę ilość dotychczas sprzedanych VW Golf na świecie (ponad 35 milionów), średnio decyzja o zakupie tego auta zapada co … 40 sekund.

Koncept Golfa dowodzi, że czasem brak wprowadzania drastycznych zmian jest potwierdzeniem nie tyle braku inwencji, ale mądrości rynkowej.

Taka sytuacja nie jest jednostkowa. Dla przykładu, trudno sobie wyobrazić Porsche 911 w innym kształcie aniżeli jest produkowane od tylu lat. Innym przykładem jest branża spożywcza, która również niezbyt chętnie zmienia smaki czy typy opakowań dla swoich sztandarowych produktów.

Przykłady można mnożyć. Okazuje się bowiem, że w przypadku silnych marek, oferujących wyraziście zdefiniowane produkt, nie zawsze zmiana dla zmiany prowadzi do lepszej pozycji.

Dlatego tak istotną jest odpowiednia analiza ryzyk w organizacji. To właśnie na podstawie odpowiedniej analizy ryzyka możliwe jest dobranie odpowiedniej strategii.

Zastanówcie się przez chwilę: Jaka strategia dominuje w waszym życiu: wywracania wszystkiego do góry nogami w poszukiwaniu swojej drogi do szczęścia, czy dobrze przemyślane posunięcia, które gwarantują wam stabilność i wysokie prawdopodobieństwo sukcesu.

Zmiana dla samej zmiany być może skutecznie podąża za modą, ale czy zawsze przynosi pożądane efekty… oprócz samej zmiany? Żródła: Automotive News Europe, VW

Tekst :
Krzysztof Jankowski
Partner Redaktor w Ludzie z Charakterem